piątek, 20 września 2013

Changes.

Od kilku dni siedze w domku ponieważ jestem chora. Na szczęście chyba mi już przechodzi, ponieważ nie boli mnie głowa ani gardło, mam mniejszy katar, ale jak mnie zakaszle mam wrażenie, że płuca wypluje ;__;
Będę miała troche do nadrobienia w szkole, nie jest mi to na rękę ale cóż.

Jestem rozbita psychicznie. Upycham swoje jakże beznadzieje myśli codziennie w inny kąt mojej podświadomości. Od dłuższego czasu, gdy wieczorem kłade się na łóżku, wszystkie wspomnienia wracają. Wracają same dobre, to fakt, ale po nich następuje fala wspomnień, które najchętniej bym wymazała z mojej głowy. Szlak.. tak się nie da, więc co dnia się z tym męczę, zmagam z tym. Z tymi obawami do wszystkiego, lękiem, samotnością. Wczoraj ta bardzo cięka granica, która pozwalała mi funkcjonować normalnie wieczorem po prostu pękła. Pękła i rozległ się strumień łez. Nie mogłam przestać płakać. Pamiętam z wcześniejszych doświadczeń, że myślałam o czymś miłym i łzy same przestawały lecieć, ale wczoraj było inaczej, nie dało ich się powstrzymać. Natłok wszystkich myśli, wszystkich wydarzeń. Koniec. Uratował mnie tylko sen, dobrze że jade na lekach, które jako skutek uboczny powodują senność, wczoraj bardzo mi pomogły.
Pomyślałam sobie tak w sumie dziś, jakoś o 2 w nocy zanim zasnęłam, że muszę coś zmienić w tym moim życiu. Postanowiłam, tylko jak szybko wyzdrowieje, tak szybko te zmiany nadejdą. Narazie nie chce tu o nich pisać, wyjdą w praniu z postami jak już coś zmienie...

Bez względu nawet na ten "zapieprz" w nowej szkole jaki mam teraz i jaki będę mieć po chorobie, chce tu dodawać codziennie posty! A jak nie to co dwa dni, muszę, potrzebuje czasem coś tu napisać ale nie wiem, nie wychodzi mi to, jakoś taki wewnętrzny lęk nie pozwala mi to na pisanie wszystkiego.. O to muszę zmienić po 1, przestać się bać.. Musze jak w wakacje żyć z dnia na dzień! Bo takie życie wyszło mi na dobre, a takie życie jakie prowadzę od dwóch tygodni jakoś nie przynosi efektów tylko przynosi błędy..

Nie dawno wstałam a znów czuje się senna. Jednak choroba daje się "odczuwać".

Dziś będę "sprzątać" na twardym dysku w obrazkach, ponieważ jest tam milion powtarzających się obrazków :)

Popołudni Martyna wyśle mi skany zeszytów do przepisania, ahhh.. A i jeszcze o 19, otulona w kożuchy i nie tylko, wychodzę z domu na spotkanie w sprawie wolontariatu w tym roku. Mam nadzieje, że wypadnie on w taki dzień że będę mogła chodzić do tych dzieciaków, uwielbiam je. Ich uśmiechy dają mi tyle ciepła i tak bardzo napędzają mnie do życia :)

Ale się rozpisałam O.o

No i dobrze, mam nadzieje że pojawi się tu o wiele więcej takich postów :)

Time for changes. :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz